Kinga miała rację. Choć nawet ona nie odkryła, że jej ojciec nie tylko mnie zdradził, lecz wręcz prowadził podwójne życie. Od lat miał romans z pracownicą swojej firmy. – Chcę rozwodu – powiedziałam bez cienia zawahania, kiedy wynajęty przez mnie detektyw to potwierdził. Wojtek zareagował na moje słowa dudniącym śmiechem. TAK – w niektórych przypadkach. Możesz korzystać z opieki zdrowotnej w obu krajach nawet po przejściu na emeryturę, jeżeli zarówno kraj, w którym pracowałeś, jak i kraj, w którym jako emeryt jesteś objęty ubezpieczeniem zdrowotnym, znajdują się wśród krajów wymienionych na tej liście: Austria, Belgia, Bułgaria, Cypr, Czechy, Francja, Grecja, Hiszpania, Holandia 13tasia13 "Sleeping Beauty". Może film nie jest do końca o prostytucji, ale ma bardzo podobny motyw i jak dla mnie bije na głowę "Młodą i Piękną". Naprawdę polecam. Odpowiedz 2014-06-02 14:57:28. 13tasia13 ocenił (a) ten film na: 9. klikk12 skoro tak to nie omieszkam obejrzeć :P. 14:19. Podwójne życie angeliki odcinek 1 część 3. Telcie. 9:20. Podwójne życie angeliki odcinek 5 część 2. Telcie. 11:16. Podwójne życie angeliki odcinek 5 część 1. Telcie. Wszyscy wierzymy, że przeżyjemy miłość jak z bajki: spotkamy wyjątkową osobę, w której zakochamy się z wzajemnością, weźmiemy ślub i będziemy wspólnie wiedli długie, szczęśliwe życie. Rzeczywistość pisze jednak bardzo różne scenariusze. Początki zwykle bywają podobne do tych wymarzonych: para jest zakochana i beztroska. Kalina i Wojtek to małżeństwo z wieloletnim stażem. Kobieta jest wzorową matką, żoną i synową. Kalina stara się jak tylko może, wszystkim usługuje lecz nikt tego nie docenia. Rodzina pomiata nią na każdym kroku. Jednak wszytko zmienia się, gdy pewnego dnia Kalina odkrywa, że jej mąż prowadzi podwójne życie. aL3eHp8. Pogodziłam się z tym, że nigdy nie będę mamą. Nie zazdrościłam koleżankom słodkich bobasów, nie miałam nigdy zbyt mocno rozwiniętego instynktu macierzyńskiego. A jednak gdy jakaś obca kobieta powiedziała mi, że mój mąż, mój Karol, będzie ojcem jej dziecka… Poczułam, jak wali mi się świat. Mamy z Karolem po 30 lat, w tym roku mieliśmy obchodzić trzecią rocznicę ślubu. Chociaż chyba każde z nas będzie świętować osobno… Jeszcze przed zaręczynami powiedział mi, że nie chce mieć dzieci, że to za duża odpowiedzialność, że kocha mnie i życie ze mną mu całkowicie wystarczy. Przyjęłam do wiadomości – bycie matką nigdy nie było moim marzeniem ani życiowym celem, więc postanowiłam nie płakać za czymś, czego nigdy nie miałam. Myślałam, że się przesłyszałam Przez długi czas żyło nam się całkiem dobrze. Dopiero poprzedni rok – pandemiczny – dał nam popalić. Zwłaszcza Karolowi… Zwolnienia w firmie, cięcia pensji… Ja pracuję w branży, która była bezpieczna. Jego stała w miejscu. Wydawało mi się, że przetrwaliśmy kryzys, że już wyszliśmy na prostą. A potem… zadzwonił telefon. Nieznany numer. – Halo? – Pani Julia? – Tak, kto mówi? – Pani mnie nie zna, ale ja znam panią – w telefonie słyszałam kobiecy głos. – Przepraszam, to jakieś żarty? – Ja... od Karola. Powiem wprost: ja i Karol będziemy mieli dziecko. On nie wie, że ja do pani dzwonię, ale chciałam, żeby pani wiedziała – jej słowa dochodziły do mnie jak przez mgłę. Po „będziemy mieli dziecko” nic nie miało znaczenia. – Halo? Pani Julio? Słyszy mnie pani? Ocknęłam się. – Karol wie o dziecku? – rzuciłam sucho. – Oczywiście, jest taki szczęśliwy, że będzie tatą! Ja naprawdę przepraszam, że tak do pani dzwonię… Ale ja musiałam. Teraz, kiedy w moim brzuszku jest dzidziuś… Ja muszę myśleć o nim, rozumie pani? Rozłączyłam się. Karol, który już siedem lat temu mówił mi, że nie chce mieć dzieci, jest szczęśliwy, bo zostanie ojcem. Ojcem dziecka jakiejś latawicy, z którą mnie zdradził. Nawet się nie wypierał Teraz wszystko zaczęło mi się układać w całość. Ten jego stres, praca do późnych godzin, wychodzenie wcześnie, bo kłopoty w firmie… Nieźle sobie to wykombinował. Podwójny agent, a ja się nie zorientowałam! Gdy wrócił z pracy, powitałam go z uśmiechem na ustach. I dobrą nowiną. – Gratulacje! Zostaniesz tatą! – rzuciłam, jak tylko wszedł do mieszkania. – Julia, co ty? Ty jesteś w ciąży?! – miałam wrażenie, że jest na mnie zły. – Ja? Nieee, wiesz, że nigdy mi na tym nie zależało. Ale twoja dziewczyna jest, gratulacje, tatuśku! – przemawiały przede mnie emocje. Byłam nakręcona jak po kilku kubkach mocnej kawy. – Moja dz… Nie dałam mu dokończyć. – Dzwoniła do mnie. Chciała podzielić się radosną nowiną. W sumie nie wiem, czego oczekiwała… Będziemy żyć w trójkę? A może chce ode mnie alimentów? Nie wiem. Bardzo miła dziewczyna, taki sympatyczny głos. – Anka tutaj dzwoniła?! – Karol naprawdę się wkurzył. Zrobił się czerwony na twarzy, zaczął krzyczeć, że nie tak się umawiali. Nie mogłam już tego znieść. Widoku jego twarzy, jego słów… Zdrada jest cholernie bolesna. I nawet nie chodzi o sam seks… Ale o to uczucie, że ktoś cię oszukuje. Robi coś za twoimi plecami. Jednak najbardziej uderzyła mnie myśl, że nie byłam dla niego dość dobra. Że ze mną nie chciał powiększać rodziny, a pojawiła się jakaś inna… I proszę, poleciał jak na skrzydłach, szczęśliwy tatuś. W zeszłym tygodniu Karol się wyprowadził. Nie dałam mu wyboru. Nie chciałam, żeby decydował – ona czy ja. Nie będę tracić na niego czasu. Nic nie wiem o tej jego Ance, nie chcę wiedzieć. Dla mnie on stał się obcym człowiekiem. Wiem, że sprawiam wrażenie silnej – i rzeczywiście, mam w sobie jakąś siłę… Ale w środku jestem wrakiem. Potrzebuję czasu, by do siebie dojść, by to poukładać w głowie. By spróbować zrozumieć, dlaczego facet, który miał skoczyć za mną w ogień, tak mnie potraktował… Julia Zobacz także: Prawdziwe historie: wybrałam męża, straciłam dziecko „Opiekuję się schorowaną matką byłego męża. Jeśli nie ja, to kto?” „Szwagierka okradła mnie na moim baby shower, a potem wszystkiego się wyparła” Kto nie zna utworów „Ta ostatnia niedziela” czy „Tango milonga”, śpiewanych przez Mieczysława Fogga? Jeden z artystów, którego kariera rozpoczęła się przed II wojną światową i trwała do lat 80. XX wieku, zmarł 3 września 1990 roku. Słuchaczki kochały go za to, że był szarmancki, elegancki, miły i uprzejmy. Mdlały pod drzwiami jego garderoby i marzyły o romansie z nim. A on? Kochał dwie kobiety. Żonę Irenę i Zofię Szynagiel. Urszula i Tomasz Kujawski: „Mamy za sobą wiele zakrętów, ale na szczęście udało nam się pozbierać” Mieczysław Fogg: początki kariery "Bo to się zwykle tak zaczyna...", śpiewał Mieczysław Fogg. Miał 24 lata, gdy zakochał się w Irenie Jakubowskiej. Był rok 1925. Wiosna. Jego prawnuk Michał Fogg opowiadała w wywiadzie udzielonym w „Pani”: „Pradziadek przygotowywał się nawet do egzaminów i wylądował w kasie Polskich Kolei Państwowych, która mieściła się na rogu ul. Miodowej i Koziej, niedaleko jego domu. Był odpowiedzialny za wysyłanie transportów z różnymi towarami. To tam poznał prababcię Irenkę i wkrótce się z nią ożenił. Na kolei pracował długo, bo nawet jak był już uznanym śpiewakiem, to zarabiał w ten sposób na utrzymanie rodziny”. Cała rodzina wiedziała, że Mieczysław pragnie śpiewać. Sam żartował, że miał pociąg… do śpiewania. Jego tata było kolejarzem i prowadził pociągi nawet do Petersburga i marzył, by syn poszedł w jego ślady i pracował na kolei. Irena Foggowa wiedziała, że dla męża śpiewanie to całe życie. Michał Fogg mówił jeszcze: „Prababcia zawsze go wspierała. Do samego końca. Ona zajmowała się domem i wychowywała syna, a Mieczysław dzięki temu mógł skupić się na karierze. Ja miałem to szczęście, że jako dzieciak załapałem się na emeryturę pradziadka. Co prawda trwała tylko cztery lata, ale spędziliśmy wtedy razem trochę czasu. Z kolei mój ojciec zawsze mówił, że dziadka miał „zaocznego”. Mieczysław ciągle był w trasie, nagrywał kolejne piosenki, udzielał wywiadów. W domu był gościem”. Irena Fogg według słów prawnuka była cicha i spokojna, ale stanowcza. Tak jak jej mąż dobrze ułożona i kulturalna. Zawsze nienagannie ubrana, stosownie do sytuacji. „Pełniła rolę kronikarza twórczości swojego męża. Założyła album z pamiątkami już po jego pierwszym występie i zbierała je aż do lat 60. Wklejała tam każdy wycinek prasowy, każde zdjęcie”. Skoro kariera Mieczysława Fogga trwała dużo dłużej, dlaczego przestała prowadzić tę księgę? Czytaj także: Dwie żony i wiele romansów. Kobiety Czesława Miłosza Fot. Jan Tymiński/PAPfot. Mieczysław Fogg w 1968 roku Podwójne życie Mieczysława Fogga. Kim była jego kochanka, Zofia Szynagiel? Może dlatego, że w latach 60. jej mąż zaczął prowadzić podwójne życie, choć podobno nie wiedziała, że do Szczecina jej mąż jeździ nie tylko do pracy? W książce „Poletko pana Fogga” Dariusz Michalski pisze: „spóźniony jubileusz Mieczysława Fogga w maju 1961 jego siostrzeniec zapamiętał z kilku powodów. Jan Matyjaszkiewcz (wybitny aktor filmowy i teatralny, siostrzeniec Mieczysława Fogga - przyp. aut.): „jak każdy jubileusz, także tamten nie miał końca; w Sali Kongresowej Miecio śpiewał bez opamiętania, publiczność nie wypuszczała go ze sceny, on jej się kłaniał, uśmiechał się tym swoim czarującym uśmiechem, spełniał niemal wszystkie jej życzenia. Kiedy wreszcie kurtyna zapadła, poszedłem za kulisy, ale nie mogłem wuja znaleźć. Wszedłem na scenę, on tam leżał, wokoło tłum zaaferowanych ludzi. Ktoś powiedział, że po koncercie wujek chciał przesunąć fortepian i coś mu w brzuchu pękło, prawdopodobnie ruptura. Zobaczył mnie i kiwnął głową, żebym szedł za nim. Przyjechała karetka, za chwilę byliśmy w szpitalu Dzieciątka Jezus przy Lindleya. Wniesiono Miecia do gabinetu profesora Stefana Wesołowskiego, z którym wuj się przyjaźnił, on zaś przyjaźnił się ze wszystkimi artystami. Kiedy przez chwilę Mietek został sam, dał mi znak, żebym podszedł i się nachylił. Szepnął mi do ucha: - Jasiu, w Szczecinie w Estradzie jest moja kierowniczka. Zawiadom ją. Po chwili: - Nie jest piękna. Ma oszpeconą twarz. Jakby się zawahał, ale powiedział jeszcze: - Nie mów o tym cioci. Dziękuję ci. I dodał: - To żaden romans. Pracujemy razem. Po śmierci Irenki ożenił się z nią. Z tą menadżerką, panią Zofią Szynagiel”. Krystyna Durska mówiła: „O romansie Miecia z panią Zofią najbliższa rodzina nie wiedziała nic a nic, daję na to słowo honoru! Po latach dowiedziałam się, że wiedział o tym Janek i tylko on w to był wtajemniczony, ale najbliżsi? Nam do głowy nie przyszło, że ten kochający, szlachetny, zawsze uważający Miecio, że taki człowiek związał się z inną kobietą! Ale przecież jemu potrzebna była druga osoba, bliska. Kobieta właśnie”. Jan Matyjaszkiewicz, w tej samej książce, mówił też: „kiedy w Szczecinie Miecio pracował w miejscowej Estradzie to był już, wydawało się, schyłek jego życia artystycznego. A przecież dwa tygodnie spędział tam, na koncertach, zaś pół miesiąca był w domu. Przy Irence, która powoli zaczęła odchodzić w krainę psychicznej ułudy (…) Pamiętam moje ostatnie z nią spotkanie, chyba ostatnie, przypadkowe. Idę ulicą Litewską, naprzeciw mnie ciocia: rozpromieniona, jakby czymś podekscytowana, szczęśliwa - zupełnie inna niż zawsze, bo była przecież poważna, surowa, jakby nieobecna. Podeszła do mnie, zaczęła wypytywać - u niej nie było to naturalne. Po chwili ucałowała mnie i odeszła. Wtedy coraz częściej uciekała z domu, w trakcie takich „wypraw” zawsze… radosna… inna… Była już chora psychicznie. Ciężko chora”. Wokół Fogga zawsze kręciło się mnóstwo kobiet. Sugerowano, że miał romans z Mirą Zimińską–Sygietyńską. Oboje twierdzili, że łączy ich tylko przyjaźń. Ale gdy Mieczysław Fogg zmarł, założycielka Mazowsza powiedziała w wywiadzie, że wraz z nim odszedł cały jej świat. „Był ostatnim przedwojennym dżentelmenem. Razem z nim spoczęło w grobie wiele tajemnic… także moich…” Czytaj także: Razem, choć osobno... Historia miłości Wisławy Szymborskiej Fot. Henryk Rosiak/PAPfot. Mieczysław Fogg Ulubieniec kobiet. Związki i romanse Mieczysława Fogga Był uroczy, szarmancki, przystojny. I śpiewał. Ale jak. Niektórzy mówili, że jak inni śpiewają o miłości to tego przyjemnie się słucha, a Foggowi się wierzy. Nic dziwnego, że atencja kobiet była czymś naturalnym. Czy jego żona była na to wszystko gotowa? Nie wiadomo, z wypowiedzi osób, które miały z nią do czynienia wynika, że była skrytą osobą. O Zofii Szynagiel mówiono, że ma najładniejsze nogi w całym Szczecinie. Od Mieczysława Fogga była młodsza o 15 lat. Fogg zakochał się, ale nie potrafił porzucić żony. Przez lata prowadził więc podwójne życie. Dopiero po śmierci żony ożenił się z Zofią. Syn Zofii pracował jako techniczny podczas koncertów. Tak wspominał ojczyma: „powroty do hotelu to była godzina pierwsza, wpół do drugiej. Mama w pokoju hotelowym przygotowywała kanapki. W umywalce ćwiartka wódki chłodziła się pod bieżącą wodą. Mama szła spać, a my z Mieczysławem siadaliśmy do kanapek, otwieraliśmy wódkę, piliśmy, on trochę więcej, ja mniej. I prowadziliśmy rozmowy, które trwały do czwartej nad ranem. Ja się wymądrzałem, on próbował kontrować, nigdy się nie kłóciliśmy. Dużo wiedział, uważałem go za erudytę, dużo przeżył. Nigdy mnie nie strofował, czym budował kolejne stopnie szacunku, jaki mam do niego do dziś”. Zofia zmarła w 2007 roku. Po śmierci męża wyjechała do syna do Goeteborga w Szwecji. Podobno niemal całkowicie pominął ją w testamencie, a ona mimo tego nigdy nie powiedziała o nim nic złego (…) Jeżeli mówi się o prawdziwej miłości, o wielkim zaangażowaniu, nieprawdopodobnym wzajemnym szacunku, co nie wyklucza zgrzytów, o miłości przez wielkie M, to myślę o miłości mojej matki do pana Mieczysława Fogga. To, że mogłem się temu przyglądać, dało mi bardzo wiele dobrej energii” – powiedział Michał Foxenius. Czytaj także: On był sekretarzem Wisławy Szymborskiej, ona asystentką żony Czesława Miłosza! Musiał się z kobietą zaprzyjaźnić W książce „Poletko pana Fogga” Jan Matyjaszkiewicz mówił jeszcze: „znałem wuja od lat, bardzo dobrze, może najlepiej z całej rodziny, więc oświadczam z całą mocą: on się do flirtów, romansów, zakochań nie nadawał. On z kobietą musiał się zaprzyjaźnić, musieli razem chodzić, rozmawiać, i to długo, ta znajomość musiałaby rozwijać się przez lata - i wtedy… jakieś światełko dla tamtej osoby może by się w jego sercu zaczęło tlić. Ale tak nie było. Zresztą szlabanem była Irenka. I należy rozdzielić w życiu Mietka czas Irenki od tego, co się działo później. Niedługo po naszym spotkaniu na Litewskiej Irenka została odwieziona do zakładu pod Warszawą i tam zmarła”. A Zofia? Anna Janiszewska, córka Zofii Sznagiel–Fogg mówi, że jej matkę i Mieczysława Fogga spotkała wielka miłość. Jak rażenie piorunem. W filmie „Sentymentalny pan” z 1971 roku Mieczysław Fogg powiedział: „Kiedy jestem daleko od domu, przychodzi mi często na myśl, że żona wolałaby chyba, żebym został przy swoim starym zawodzie kasjera kolejowego. Miałbym może mniej emocji w życiu, ale za to byłbym codziennie w domu o czwartej na obiedzie”. Syn Zofii Sznagiel–Fogg Michał Foxenius mówił: „gdzieś z tyłu głowy gromadzone komentarze osób trzecich, ich krytyczne spojrzenia uwagi, pytania. Ja sobie z tego na pewno zdawałem sprawę: że istnieje trójkąt, a nawet trzy trójkąty. Pierwszy - mama, Miecio i ja, czyli wspólne, bardzo szczęśliwe lata. Trójkąt drugi to mama, Miecio i Irena, wrażenie (które wtedy zawsze odrzucałem), że przecież obok miłości jest przecież czyjeś cierpienie, że w Szczecinie jest idylla, ale przez dwa tygodnie każdego miesiąca Fogg jest w Warszawie i tam takiej idylli już nie ma. No i trzeci trójkąt: mama, mój ojciec i ja. I te krzywe spojrzenia zewsząd: jak to? To ona odeszła, zostawiła dzieci i zabrała się z Foggiem w świat? Ale ja to odrzucałem, nie przyjmowałem tego…”. W wywiadzie dla „Pani” Iga Nyc pytała Michała Fogga o romanse pradziadka: „Ta sama Zula (Pogorzelska - mówiła, że „seksiarz z niego żaden”, sugerując, że Fogg nie nadaje się do romansów”. Prawnuk artysty odpowiedział: „tej opinii się trzymajmy. (śmiech)”. Czytaj także: O Jankowskim mówiono: Miecio od Waldorffa. Oficjalnie był ciotecznym bratem albo młodszym kuzynem Żyjemy w takich czasach, gdy rozwody, rozstania są na porządku dziennym. Zdrada też. Dzisiaj nie będę opowiadać, dlaczego ludzie zdradzają, jakie są przyczyny, że ktoś ma kogoś na boku. Zapraszam do naszych wcześniejszych opowieści ( Jestem kochanką, czytaj więcej… i Jestem kochanką i dobrze mi z tym, czytaj więcej…) Dziś skupimy się na tym jak kochanki się same oszukują, albo tłumaczą sobie samej związek z żonatym mężczyzną. Mówię tu o związkach dwójki ludzi związanych węzłem małżeńskim, którzy prowadzą podwójne życie. Taka prawda, nie ma, co ukrywać. W domu mąż, albo długoletni partner, (bo to też związek, tyle, że mniej formalny), a poza domem – ten ktoś, albo ta ktosia. Albo jesteś samotną Singielką i nagle spotykasz swego wymarzonego Mężczyznę, a on okazuje się żonaty. Razem tworzycie trójkąt. Dwoje oszukuje jednego/jedną. Nie wnikam, że wam we dwoje jest dobrze ze sobą. Przytoczę tylko kilka tzw. prawd oczywistych (7 prawd oczywistych, czytaj więcej… ) Jeżeli nie wiesz, czy zakończyć czy kontynuować związek w trójkącie, to może warto zastanowić się czy warto… Związek z żonatym mężczyzną jest niemoralny, nieetyczny, niezgodny z nauką Kościoła – już widzę, jak się burzysz – odczepcie się wy moraliści ode mnie, moje życie, moje wybory! No, ba! Oczywiście, że Twoje życie! i Twoje wybory, i Twoje konsekwencje tych wyborów. Zostawmy na chwilę moralność, w końcu to rzecz umowna, kiedyś moralna i akceptowalna społecznie była pedofilia (vide życie erotyczne starożytnych Greków i Rzymian), a dziś jest to przestępstwo. Moralność zależy od czasów w jakich żyjemy a przede wszystkim od osobistych przekonań człowieka. Jeżeli nie widzisz nic złego w związku z żonatym mężczyzną, to up to You. Ale…, czy Ty przypadkiem nie wykradasz go z objęć innej kobiety, czy on nie oszukuje swoich najbliższych, by być z Tobą. Kradzież to kradzież. Nawet dawno, dawno temu była karana. Zazwyczaj obcięciem prawej ręki. Możesz sobie tłumaczyć, że jemu w domu jest źle, że żona go nie rozumie… Skoro tak jest, to niech weźmie rozwód i zamieszka z Tobą, sformalizujcie swoje stosunki. Nie mam racji? Nie da się? Twoje wybory. Ja tylko wyrażam opinię. SWOJĄ. Jeśli nie znasz jego żony, to ona nie istnieje. Ha, Ha, Ha… Jeszcze jak istnieje! To do niej on ucieka codziennie na wieczór, to z nią spędza długie wakacyjne urlopy, to z nią chodzi na urodziny swoich rodziców, to ona jest matką jego dzieci. Chcesz, czy nie chcesz, on jest z nią w związku finansowym, utrzymują razem rodzinę i razem podejmują decyzje odnośnie przyszłości ICH dzieci. No i tu walnę, aż zaboli – to z nią sypia w jednym łóżku. Ty jesteś pięknym dodatkiem, odskocznią od trudnej czasem rzeczywistości, z Tobą on jest zawsze uśmiechnięty i wyluzowany, z Tobą odpoczywa. Chcesz więcej? Chcesz być Jego partnerką, taką na całe życie? Patrz punkt pierwszy. On nie kocha żony, nie mają tematów do rozmowy. Podobno ciągle się kłócą. Hmm, pomyślmy chwilę. A do kogo on tak ciągle biegnie? Ucieka do domu, a w domu to, kogo ma? ŻONĘ, jego kobietę, której ślubował miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Oszukuje i Ciebie i ją. OK, ale to jego problem, nie Twój. TY zastanów się, co naprawdę ich łączy. Przypominam, patrz punkt drugi. I tak, z autopsji powiem, facet nie zdecyduje się opuścić bezpiecznej jaskini, by żyć z Tobą w nieznanym mu świecie. Jak on zostawi swoje mieszkanie, swój gabinet, świat, gdzie ma swoich przyjaciół, swoją rodzinę, swoją pracę? Jak on powie temu swojemu światu, że go zostawia? Nijak. Nie powie. Zdarzają się, co prawda wyjątki w postaci prawdziwych mężczyzn, którzy potrafią uporządkować swoje życie zanim przejdą do nowej partnerki, ale łudzić się pół życia (Twojego), że on odejdzie od żony, to chyba przesada. Jak myślisz? I czy on naprawdę nie kocha żony? Jeżeli tylko nie jest ostatnią Megierą czy Herą, to raczej żywi do niej ciepłe uczucia, przywiązania, przyjaźni, spokojnej miłości. A Ty? No cóż, jesteś miłą chwilową towarzyszką. Może nawet jest Tobą zauroczony, ale zauroczenie z czasem mija. Jak szybko? A bo ja wiem, czasem i trwa to dziesięć lat. Tylko, czy Ty chcesz po dziesięciu latach obudzić się sama w łóżku, bez dzieci, bez własnej rodziny? On Ciebie kocha. Acha. Przeczytaj jeszcze raz punkt trzeci. Nie pomogło? No, dobra, to tłumaczę dalej. Dlaczego uważasz, że on Ciebie kocha. Tak naprawdę. Bo, Ci tak powiedział. No, brawo. Zuch. A co dalej? Przeanalizowałaś jego zachowanie? Patrz punkty powyżej. Czy poznałaś jego rodzinę, czy byłaś z nim w kinie z jego przyjaciółmi? Znasz jego dzieci? Ale, on mnie kocha… Jęcz dalej, a czas ucieka. Według mnie szkoda go dla kogoś, dla kogo jesteś tylko pięknym przecinkiem w jego życiu. Motylki w brzuchu muszą się czymś żywić, by żyć. Z czasem nowość, jaką jesteś zblaknie… Pasuje Ci taki układ, w końcu jesteś kobietą wyzwoloną, konwenanse nic nie znaczą. No, ba. Jasne. Robisz tylko to, na co masz ochotę. Rób! Tylko powiedz mi, kiedy, w którym momencie przestałaś siebie szanować, kiedy straciłaś to uczucie, że zasługujesz na więcej, że jesteś warta by być naprawdę kochaną, by być szczęśliwą kobietą? Kiedy przestałaś marzyć o tym jednym, jedynym, tylko dla Ciebie? I naprawdę jesteś szczęśliwa? Taaaaa, a te przepłakane noce, kiedy wyjechał nad morze z żoną, a te niewykonane telefony, te, na które czekałaś jak przyklejona, a to, że kiedy Ci źle nie możesz do niego zadzwonić, bo jest trzecia w nocy i on śpi w domu, a obok żona przytulona do jego ramienia? ( Trucizna, czytaj więcej…) On odejdzie od żony by być tylko z Tobą. I żyli długo i szczęśliwie, czego oczywiście Tobie życzę, tylko nie z nim. No, ale dobra. Wyobraź sobie, że on odchodzi od żony. Jesteś na to gotowa? Bo dla niego to teraz Ty będziesz jego starą żoną, poblask nowości zblednie, nie będziesz już nosić seksownych stringów na co dzień, kiedyś wreszcie zobaczy Ciebie w maseczce z zielonej gliny na twarzy, będziesz stać przy garach, prać jego brudne majtki… A on? Czy przy najmniejszym problemie będzie go z Tobą rozwiązywał, czy będzie Ciebie wspierał, gdy masz „te dni”, czy zrobi herbaty do łóżka i przytuli na dobranoc? A może znudzony życiem rodzinnym poszuka sobie atrakcji na boku? Bo może to człowiek, który boi się problemów, a dom kojarzy mu się tylko z problemami? A teraz Ty jesteś jego domem. To moja miłość, wszystko mi jedno, że ma żonę. I tak jest ze mną. Kolejne Twoje kłamstwo, zamydlacz Twoich oczu. Nie jest Ci wszystko jedno. Weź się Kobieto ogarnij! Sukienka za ciasna? Nie wiesz co zrobić ? Kupujesz nową, idziesz do krawcowej, poszerzasz ją, chudniesz. Nie rozumiesz, o co mi chodzi? Jak to? Działaj! To Twoje życie! Jak gumka od majtek Cię pije to ją wymień. Tego twojego niby faceta – też. Zaraz. Boli? No jasne. Ale poboli i przestanie, i będziesz miała nowe miejsce na nowe życie. Szczęśliwe. fot. Adobe Stock Mój mąż przygląda się w milczeniu, jak skrupulatnie składam koszulki, swetry i skarpety… – Chyba się kiedyś skuszę i też z tobą pojadę – odzywa się nagle. – Jak ci się przyglądam, jaka jesteś pełna euforii i oczekiwania, to aż ci zazdroszczę. – Ale przecież ty nie umiesz jeździć na nartach! I zawsze twierdziłeś, że szkoda na to pieniędzy – prostuję się znad torby, do której usiłuję wcisnąć kolejny gruby sweter. – Cholera jasna, nic mi się nie mieści! – Daj, pomogę – Jurek wstaje i podchodzi do wersalki. – Zawsze tego nawpychasz, nawpychasz… W harcerstwie nie byłaś, to nie wiesz, jak pakować. Wywalaj wszystko, chowamy od nowa – ordynuje. – A co do nart, to sama mówiłaś, że na naukę nigdy nie jest za późno. – Dalej tak uważam. Po prostu się dziwię, że tak nagle nabrałeś ochoty – mówię, ale czuję, jak mi się robi gorąco ze strachu… Bo co będzie, jeśli mąż zechce jechać ze mną w góry?… Dotąd to była jedyna rzecz, której nie mogliśmy robić razem. Poza tym świetnie się rozumiemy, oboje kochamy kino, lubimy czytać, uwielbiamy zwierzaki. Ale na narty Jurek nigdy nie dał się namówić, choć tyle raz prosiłam. Raz tylko zgodził się pojechać ze mną w góry. Ja zjeżdżałam, a on spacerował i mówił, że do nart go w ogóle nie ciągnie. Muszę jednak przyznać, że nigdy nie oponował, gdy ja chciałam jechać. Nie zabraniał mi, nie krzywił się. Wkrótce stało się tradycją, że zimowy urlop spędzamy osobno. Ja na stoku, Jurek kilkaset kilometrów ode mnie, zwykle po prostu w mieście. Zimowy ukochany Tylko my zjawiliśmy się tam bez rodziny. Kochany jest. A ja go zdradziłam. Nie wiem dlaczego, nie do końca wiem po co… Pierwszy raz Artura spotkałam 5 lat temu. Też przyjechał sam, z nastawieniem typowo narciarskim. Nie interesowały go zabawy ani piwne biesiady, nie zwiedzał okolic. Podobnie jak ja, całe dnie spędzał na stoku. Pewnego dnia przysiadł się do mnie podczas kolacji. – Podziwiam panią – zagaił. – Chyba pierwszy raz widzę kobietę tak oddaną narciarstwu. I tak znakomicie jeżdżącą. – To stereotypy, że tylko mężczyźni potrafią szusować – odparłam. – Ja mam to we krwi. Ciągle mi mało. I już pierwszego dnia po przyjeździe się martwię, że będę musiała wyjechać. – To tak jak ja! – roześmiał się. – Ale pani tak sama? A mąż? Nie towarzyszy pani? – wskazał widelcem na moją obrączkę. – On nie lubi nart, chociaż we wszystkich pozostałych dziedzinach życia świetnie się dogadujemy. A pana żona? – Ona w ogóle nie lubi sportów – skrzywił się mężczyzna. – I, niestety, nie we wszystkim dobrze się dogadujemy. Po kolacji zamówiliśmy grzane piwo i rozmawialiśmy chyba z godzinę. Głównie o nartach, lecz także o naszych partnerach. Przeszliśmy na ty, ale, co ciekawe, niewiele mówiliśmy o sobie. Następnego dnia spotkałam go w kolejce do wyciągu. Przyjechał pierwszy, i gdy ja się pojawiłam, pomachał do mnie ręką, wołając: – No, wreszcie jesteś! Chodź, zająłem ci kolejkę, pospiesz się. Uśmiechnęłam się do Artura z wdzięcznością, bo dzięki niemu zaoszczędziłam co najmniej pół godziny! Na stok wjeżdżaliśmy razem i razem potem zjeżdżaliśmy. Na deskach trzymał się naprawdę świetnie. Zakręty brał pewnie, szybko i z fantazją. Ściganie się z nim było dla mnie autentycznym wyzwaniem i przyjemnością. – A może jutro pojedziemy na trudniejszą trasę? – odważyłam się zaproponować, gdy po raz kolejny spotkaliśmy się na dole. – Jestem zbyt rozsądna, żeby odważyć się jeździć samej, ale wiem, że dam radę. Z tobą będzie raźniej. – Pewnie, że dasz radę, Iwonko! – ucieszył się Artur. – To znakomity pomysł. Umówiliśmy się, że od razu z samego rana pojedziemy w drugim kierunku, na trasę, która jest dość poważnym wyzwaniem. Cieszyłam się, bo wreszcie bez obaw mogłam spróbować tam swoich sił. Co tu dużo mówić – samotne wyjazdy w góry nie zawsze są przyjemne, lepiej mieć przy sobie przyjazną duszę. Daliśmy się ponieść emocjom, magii chwili. Następnego dnia po nartach byliśmy padnięci. Dla takiego mieszczucha jak ja to jednak duży wysiłek, Artur też przyznał, że się zmęczył. Odpoczywaliśmy znowu przy grzańcu. Akurat to była sobota i w restauracji w schronisku zebrała się spora grupka ludzi. W pewnym momencie rozbawieni poprosili kelnera, żeby puścił głośniej muzykę. Wszyscy chcieli tańczyć, zrobił się straszny hałas. Zaczęliśmy się nawzajem przekrzykiwać i wreszcie Artur zaproponował: – Wiesz co, chodźmy do pokoju. Weźmy sobie po grzańcu i posiedźmy w ciszy… Ja mam pokój z balkonem, możemy wziąć kurtki i popatrzeć na gwiazdy. Nie ma chmur, widok może być piękny. Był… W ogóle było pięknie. Dobrze się czułam przy Arturze. Mogłam milczeć i to mnie nie krępowało; mogłam mu wszystko powiedzieć i w ogóle nie miałam oporów, że zwierzam się obcemu facetowi. Najwyraźniej Artur czuł to samo, bo w pewnym momencie powiedział: – Dobrze się z tobą czuję, Iwonko. Moja żona zawsze coś mówi, mówi i właściwie w ogóle nie dba o to, czy jej słucham, i czy interesuje mnie to, o czym nawija. A z tobą się fajnie milczy. Właściwie nie pamiętam, jak to się stało. Może wypiłam za dużo grzańca? Może to zasługa gwiazd migoczących na zimowym niebie… Tamtej nocy nie przespaliśmy ani minuty. Kochaliśmy się, jakby świat miał się skończyć. A co ciekawe, rano wcale nie czułam się z tym źle. To znaczy, choć miałam ogromne wyrzuty sumienia wobec Jurka, to nie wstydziłam się Artura. – Nie wiem, dlaczego to zrobiłam – powiedziałam mu otwarcie przy śniadaniu. – Było mi z tobą świetnie, ale wcale tego nie chcę. Kocham męża i nie mam zamiaru go krzywdzić. A przygodne romanse nie są w moim stylu. – Ja też dziwnie się z tym czuję – odparł. – Patrycję, chociaż często się kłócimy, bardzo szanuję, nie chcę jej zdradzać. – To nie wracajmy do tego, Okej? – zaproponowałam. – Ani w rozmowie, ani… No wiesz. Raz się zdarzyło, wystarczy. Artur zgodził się ze mną i wybraliśmy się na stok. Właściwie to było dziwne. Ja naprawdę nigdy w życiu nie zdradziłam Jurka; a tak w ogóle mąż był moim drugim mężczyzną. Nie jestem typem flirciary, więc powinnam się strasznie wstydzić i unikać Artura. A jednak fakt, że się z nim przespałam, w ogóle nie wpłynął na nasze wzajemne relacje. Poza tym – co chyba jeszcze dziwniejsze – do końca pobytu już nigdy tego nie zrobiliśmy, mimo że prawie każdą chwilę spędzaliśmy razem. Gdy miałam wyjeżdżać, nie wymieniliśmy się ani numerami telefonów, ani adresami. Przecież nie mieliśmy zamiaru kontynuować naszej znajomości. Miło spędziliśmy razem czas – i tyle. Czy miałam wyrzuty sumienia, gdy w domu Jurek mnie przytulił, mówiąc, jak się stęsknił? Miałam, i to ogromne! A jednocześnie czułam, że kocham swojego męża jak nigdy, że nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jakby ta zdrada scementowała nasz związek. Gdy rok później znowu wybierałam się na narty, namawiałam Jurka, żeby mi towarzyszył. Oczywiście nie chciał, więc pojechałam sama. Do tego samego schroniska co zawsze, bo wszystko już tam znałam, sprawdziłam, no i miałam zniżkę jako stała klientka. Zastanawiałam się, czy Artur też będzie, choć bez emocji. Był. I znowu razem jeździliśmy. I znowu się kochaliśmy… Raz. I znowu rozstaliśmy się bez sentymentów i bez umawiania się na żadną korespondencję. I co teraz? Czy umiem aż tak kłamać? Ten nasz związek, którego nie ma, trwa od pięciu lat. Spotykamy się każdej zimy, chociaż nie ustalamy, kto kiedy przyjedzie. Ja staram się wybierać taki termin, kiedy nie wypadają żadne ferie, żeby nie było tłoku. Może Artur też się kieruje takim kluczem? W każdym razie, gdy przyjeżdżam do schroniska, to on albo już tam jest, albo zjawia się dzień, dwa dni później. Przeznaczenie? Nie wiem. Jednak teraz Jurek zapowiedział, że za rok może wybierze się ze mną. Co mam zrobić? Jestem pewna, że jeśli przyjadę z nim, to Artur zachowa się jak trzeba, nie wyda nas. Tylko czy ja potrafię powstrzymać strach? Czy będę umiała ukryć przed Jurkiem, że to jest facet, z którym go zdradziłam? Czy umiem tak kłamać? Siedzę już w pociągu, zostawiłam za sobą peron i męża. Zastanawiam się. Chyba porozmawiam z Arturem, powiem mu, że już tak nie chcę. Albo po prostu w przyszłym roku pojadę do innego schroniska. A jeśli Arturowi wpadnie do głowy taki sam pomysł? Przecież wcale nie musimy się umawiać, żeby się spotkać, więc takie ryzyko istnieje! Los nam sprzyja… Więcej prawdziwych historii:„Wzięłam rozwód w wieku 20 lat. Po 10 latach kobieta, która ukradła mi męża, poprosiła mnie, bym się nim zaopiekowała”„Mój mąż latami ukrywał swój majątek. Gdy prawda wyszła na jaw, powiedział mi, że to i tak tylko jego własność”„Jestem nieuleczalnie chora i nie wiem, ile mi zostało. Wolę, by mój mąż ode mnie odszedł, bo nie chcę zmarnować mu życia”„Mój mąż zabiera mi całą pensję i wydziela 100 zł na miesiąc. Nie mam nawet za co kupić kurtki na zimę” Dzień dobry... Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało. Ania Ślusarczyk (aniaslu) Zaloguj Zarejestruj Dzisiaj Dzień Ojca i z tej okazji zapraszam cię do wysłuchania rozmowy, której bohaterem jest Patrick Ney. Psycholog, doradca rodzicielski, tata dwóch córeczek, urodzony w Anglii, co w tej historii ma również znaczenie ;) Posłuchaj rozmowy Natomiast o 17:00 zapraszam Cię na live z Agnieszką Hyży - porozmawiamy o rodzicielstwie, macierzyństwie i oczywiście o ojcostwie. O tym co robić z "dobrymi radami". Dołącz reklama Starter tematu aniaslu Rozpoczęty 18 Sierpień 2014 aniaslu Administratorka czyli ja tu rządzę ;) #1 Historia, którą ostatnio usłyszałam podobno wcale nie jest rzadkością, ale zacznijmy od początku. Wyobraź sobie, że jesteś w związku już X lat. Macie dziecko, układa Wam się nieźle, w każdym razie tak ci się wydaje i nagle przychodzi Twój mąż i oświadcza, że zasadniczo to on teraz chce być z inną panią, ale przemyślał sytuację i dla dobra dziecka postanowił, że on będzie spędzać w domu dzień, a nocą, kiedy dziecko zaśnie wyjdzie do tej pani. Ponadto czasem będzie spał z Tobą w łóżku żeby dziecko czuło się komfortowo. Dodatkowo liczy na wspólne obiady, śniadania i uważa, ze to fantastyczny pomysł, bo przecież dziecko spokojnie będzie się rozwijać, sprawy rozwodowe są kosztowne i się ciągną a ty nie zostaniesz porzuconą matką. Wszyscy powinni być szczęśliwi. Brzmi, jak idiotyczny żart, ale to prawda. I co ty na to? Czy zmienia się nam obyczajowość? Jak na takie coś zareagować? Ostatnia edycja: 18 Sierpień 2014 reklama #21 Czego facet szuka u rozrywki,w domu są obowiązki,czasami człowiek nie ma czasu zjeść spokojnie,bo tyle spraw do ogarnięcia,a u "laluni" jest luzik,mozna sie oderwac od rzeczywistości...ale wszystko jest do czasu,dreszczyk emocji jest poki trzeba sie ukrywać ,kombinować,a jak juz sie wyda to i z kochanką zaczyna sie szare zycie,bo jak to mówią "wszystko co jest nowe ,tez zrobi sie kiedys stare" i czar kochanki pryska jak bańka mydlana.. Pozdrawiam reklama #22 Potrafię zrozumieć znudzenie partnerem, ale takie rozwiązanie jest mocno naciągane. Co z małżonką? A może ona woli rozstać się z tym pożal się Boże mężem i także ułożyć sobie życie na nowo? A dziecko? Że niby niczego się nie domyśli? Mówię stanowczo nie takiej kombinacji. Czy to w ogóle może wypalić? Szczerze, to wolałabym pozostać sama z dzieckiem niż żyć w takiej chorej fikcji. #23 Jak dla mnie historia trochę na wyrost i nieco przerysowana a jeżeli się mylę to dla mnie bardzo niedorzeczna. Ok plus dla faceta za szczerość, ale jak dla mnie cała ta sytuacja nie do przyjęcia. Lepiej się rozstać niż żyć razem w takim zakłamaniu..a co dobra dziecka..hmmm dzieci wyczuwają pewne rzeczy..wiec... #24 Czego facet szuka u rozrywki,w domu są obowiązki,czasami człowiek nie ma czasu zjeść spokojnie,bo tyle spraw do ogarnięcia,a u "laluni" jest luzik,mozna sie oderwac od rzeczywistości...ale wszystko jest do czasu,dreszczyk emocji jest poki trzeba sie ukrywać ,kombinować,a jak juz sie wyda to i z kochanką zaczyna sie szare zycie,bo jak to mówią "wszystko co jest nowe ,tez zrobi sie kiedys stare" i czar kochanki pryska jak bańka mydlana.. Pozdrawiam bardzo dobrze napisane ogólnie to brak słów!!! #25 podejrzewam że niejeden facet wpadnie na taki pomysł ale dla mnie kobieta która na to się zgodzi nie ma własnego honoru i widocznie jest ślepa że idzie na taki układ #26 czytam pierwszy wpis, czytam i tak sobie myślę że tylko facet mógłby wpaść na coś takiego... odwróćmy sytuację: kochanie, wiesz po ślubie tyle już lat jesteśmy, przestało mi wystarczać to że "jesteś i już" potrzebuje dreszczyku emocji/zrozumienia/wsparcia/oderwania się od garów i pieluch więc zajmij się dziś dzieciem, wykąp, nakarm, bajkę przeczytaj a ja sobie do kochanka skoczę. Ale spokojnie nie przejmuj się na śniadanie wrócę także omlet z dwóch jajeczek z szyneczką spokojnie możesz tak na wstawić. I zobacz jak cudownie, ja ci głowy nie susze swoimi problemami, nie marudzę o grę wstępną, możesz sobie spokojnie po położeniu dziecia spać piwko wypić, meczyk obejrzeć, po jajcach się podrapać. No i nie martw się kochany bo w co drugą środę miesiąca będę spała z tobą. I zobacz jak będziemy sobie żyć szczęśliwie, dziecie szczęśliwe bo odstresowaną mamusię będzie miało, ty szczęśliwy bo żona zrzędzić przestanie. Układ idealny, czyż nie? nosz kurna... gość17 Gość #27 Dokładnie. Co za ojciec proponuje coś takiego wiedząc, że dziecko dorasta i może obudzić się z lękiem w nocy i nie mieć oparcia w ojcu i zastanawiać się, gdzie Tata poiszedł. Pomijam już wszelkie wzorce, atmosfere, która wpływa na osobowosc dziecka. Po pewnym czasie dowie sie, ze to tylko fikcja a jego obraz pieknej rodzinnej wiezi prysnie, gdy uswiadomi sobie jaka to była gra- przez tyle lat. " A Ty nie bedziesz samotnie wychowującą matką"- nawet po rozstaniu malzonków takich matek nie powinno być, rozwód nie zwalnia z ojca z wychowywania dziecka, z towarzyszenia mu w życiu. Czy lepszy jest taki układ dla dziecka jak zaproponowano- NIE. Nie można wychowywać opierając się na kłamstwie, nie można uczyć miłości klamiąc i pokazując fałszywą miłość. Nawet jeśli jest samotny rodzic stara się On nawiązac taka wiez by pokazać, co to znaczy kochać. Tutaj dziecko nie oitrzymuje tej szansy- nie nauczy sie prawdziwej milosci bop w domu rodzinnym jest zakłaamanie i obojętność. Albo rozstać się w odpowiednim czasie i minimalizując ból dziecka, albo zastanowić czy ten chwilowy rozmans nie zepsuje czegoś o wiele bardziej cennego- co ma fundamenty i prawo, by istnieć. Osobiscie, gdyby maz mi cos takiego powiedzial potraktowałabym to jako podwójny cios niż jakby odszedł. Zapewne sam otrzymałby plaskacza. Współczuje kobietom ( bo mysle, ze takie istnieja), które mają niskie poczucie wartosci, które nie znaja zycia poza swoim mezem i tak boja sie zmiany i tego, ze sobie nie poradza, tak sa jednoczesnie uzaleznione od tej osoby, że sie godzą. Godzą ze strachu a nie wygody. Pozdrawiam Szczerość? No może to i szczerość. Jednak szkoda, że zabrakło szczerości wobec świata. Dla żony sytuacja koszmarna, a że jeszcze wymyślił spanie w jednym łózku, to już niewiarygodna beczelność - zgadzam się tu z kasia-matiy. Co za dzieciak będzie na tyle głupi, że nie zauważy, jak kochający ojczulek się wymyka? Czułości też udawać się nie da. A ciekawe swoją drogą, jak długo kochanka to wytrzyma - takie zawieszenie w powietrzu? Oj, dobrze wymyślił, w ten sposób obie są na jego usługi. #28 Jak dla mnie rozwiązanie sprawy jest proste - pójść do prawnika, złożyć pozew o rozwód i cieszyć się życiem bez takiego "męża" #29 Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić takiej sytuacji,ale jak to mówią zycie potrafi pisać rózne scenariusze Nie wiemy nic o tej kobiecie,ale wydaje mi sie że żadna kobieta która ma poczucie własnej wartości nie zgodziła by sie na taki układ,jest to chora sytuacja..ja bym takiego "Gogusia" pogoniła lotem,to nie jest człowiek do zycia ,bo on jest bez żadnych wartości egoistą taki Piotruś Pan.. reklama #30 Coraz czesciej spotykam się z tego typu histriami, za każdym razem zadaje sobie pytanie gdzie te wartosci ktore mielismy wpajane w dziecinstwie, ludzie stali sie bardzo wygodni, zamiast walczyc o swoje szczescie, wola szukac.. osobiscie znam pare w ukladzie maz, kochanka , żona. Podzial jest taki, że maz zyje z zona od poniedziałku do srody, z kochnką od czwartu do soboty a niedziela jest dla niego. Maż ma dwoje dzieci z zona i jedno dziecko z kochanką, niejednokrotnie żona opiekuje sie dzieckiem kochanki i odwrotnie. Wakacje maz ma dwa razy jeden tydzien z zona jeden tydzien z kochanka. Żona ma przywilej, że mieszka w domu a kochanka na wyjnamowanym mieszkaniu. Ludzie na poziomie. sympatyczni. zapytani kiedys dlaczego tak zyją maz odpowiedział, że dzieki temu są szczęśliwi, że mają czas odpocząc od siebie, pojawia się nutka rywalizacji między kobietami. która lepsza, więc kazda daje z siebie 200% !! Kobiety milczały !! Odniosłam wrażenie, że ndchodzą do nas zwyczaje krajów w ktorych kobieta rodzi się po to aby słyzyc męzczyznie a kobiety swiadomie się na to zgadzają ! Kompletnie nie mam pojecia i nie umiem znalesc wytlumaczenia dlaczego tak się dzieje. do niedawna sama sprawa rozwodu była nie do przyjecia a teraz stała sie czym na porzadku dziennym. Dzeciom rozstanie tłumaczy się innym pogladem na życie, ale czy oni kiedykolwiek starali sie spojrzeć na świat w ten sam sposob ?

podwójne życie mąż i kochanek